W dniach 4-11 lutego 1945 roku odbyła się Konferencja w Jałcie, tak naprawdę w Liwadii, niedaleko Jałty, w Pałacu Potockich, gdzie ustalono podział świata na czterdzieści lat. Wielkimi obecnymi przy podziale byli: Stalin, Roosevelt i Churchill. Postanowiono wstępnie o utworzeniu Organizacji Narodów Zjednoczonych, zalążka Światowego Rządu i przystąpieniu ZSRR do wojny na Dalekim Wschodzie. Mamy obecnie nad sobą – jako Polacy trzy rządy: najważniejszy ONZ - najbardziej ogólny wytyczający kierunki wprowadzania socjalistycznych rozwiązań, drugi – Komisję Europejską, - uszczegóławiający te rozwiązania, i dyscyplinujący nas w ich wprowadzaniu, co dotyczy też spraw kulturowych i obyczajowych, a na końcu tzw. polski, który resztką władzy dzieli się z różnymi gremiami poza tzw. konstytucyjnymi np. Fundacją Batorego i dziesiątkami innych fundacji mniejszego płazu politycznego, zajmujących się ormowaniem (od słowa ORMO!) i dyscyplinowaniem nas we wprowadzaniu rozwiązań socjalistycznych i obyczajowych na poziomie polskim, z poziomu ponadnarodowego.. Pomagają w tym dyscyplinowaniu nas, oficerowie frontu ideologicznego różnych służb, które czuwają, żeby demokracja nie była zagrożona, to znaczy, żeby ciągle u steru władzy byli swoi. Wtedy demokracja jest pełna, a gdy pojawia się siła obca - demokracja jest - ma się rozumieć - zagrożona.
Jak zwykle przy takich okazjach podpisuje się różne tajne porozumienia, żeby w danym momencie świat się o nich nie dowiedział. A przecież w demokracji, obowiązuje jawność życia politycznego, a tu utajnia się niewygodne informacje. Co innego pakt Ribbentrop – Mołotow. Nie były to państwa demokratyczne, chociaż towarzysz Hitler doszedł do władzy demokratycznie, a w Sowietach wybory też odbywały się demokratycznie. Obywatele sowieccy chodzili i wybierali. Towarzysz Salin często mawiał, że „mamy najlepszą demokrację na świecie”(???). Dekoracja, dekoracją- a gdzie demokracja? W tejże Jałcie postanowiono również o pewnej sprawie, która na światło dzienne wyszła dopiero w latach siedemdziesiątych, a o której Aleksander Sołżenicyn, którego Lech Wałęsa nazwał lekceważąco „Wielkorusem” - napisał - że jest to ”ostatnia tajemnica II wojny światowej”. To było przed tym, jak obalając domino, w Berlinie, symbolizujące obalenie Muru Berlińskiego, który to Mur obalił pan Lech Wałęsa, bez prezydenta Reagana i bez polskiego Papieża. Naprawdę człowiek Wielki! A przy tym nie Wielkopolak.
Co prawda brytyjskie archiwa do tej pory na ten temat milczą tak jak w innych sprawach, za którymi stoją Brytyjczycy, np. sprawa generała Sikorskiego, na którego odtajnienie musimy czekać następne pięćdziesiąt lat.. Podobnie jest oczywiście z archiwami radzieckimi.. Ojjj przydałoby się powtórzyć rok 1612. Skończyłaby się w Polsce rola agentów pracujących dla Kremla.
Chodzi mi o operację o kryptonimie Keelhaul* (przeciąganie pod kilem) trwającą od 1945 do 1947 roku, a polegającą na tym, że władze demokratycznego Zachodu, realizujące prawa człowieka w tym wolności człowieka, w tajnym porozumieniu ze Stalinem zobowiązały się do przekazania wszystkich „obywateli” ZSRR z powrotem do …gułagu ZSRR. I ludojadowi Stalinowi! W jego obrzydliwe ręce i ideologię, będącą kontynuacją ideologii Lenina i Trockiego, ale bardziej w sosie narodowym. I nie tylko byłych „obywateli” ZSRR. Również tych, co „obywatelami” ZSRR nie byli, bo byli na przykład poddanymi cara Mikołaja II, tak jak wszyscy Rosjanie, którzy wyjechali z Rosji podczas rewolucji, podczas wprowadzania obywatelstwa sowieckiego, a od 1922 – radzieckiego, po zabiciu cara, jako pomazańca Bożego w Jekaterynburgu i jego rodziny. Co zrobili ludzie Lenina, tzw. bolszewicy, a wcześniej nazywający się socjaldemokratami. U nas na razie jest wielu socjaldemokratów w różnych lewicowych partiach, którzy do bolszewizmu się nie przyznają. A w głębi lewicowego serca - są bolszewikami. Czekają tylko na odpowiedni moment, żeby się ujawnić. Jak bardziej zaostrzy się walka klasowa., bardziej stosunki produkcji się zantagonizują. To wtedy!
Stalinowi chodziło o tych wszystkich, którzy walczyli przeciwko niemu po stronie Hitlera.. Chciał ich mieć u siebie, wymordować i skończyć z nimi i ich rodzinami - na zawsze. I to przy pomocy, kochających człowieka demokratów Zachodnich, zrobił!
Gen. Andrzeja Andriejewicza Własowa powieszono w sierpniu 1946 roku na strunie fortepianowej - według wzorów niemieckich- stosowanych szczególnie po nieudanym zamachu na Hitlera - i następnie wbito hak w jego głowę (???) Własow, jako niedoszły duchowny prawosławny, ukończył dwa lata seminarium duchownego, a potem kształcił się na agronoma, zanim trafił do Armii Czerwonej, został powołany. Poza kursami oficerskimi nie ukończył żadnej uczelni wojskowej, ale wojnę ukończył jako dowódca kompanii. Brał udział głównie w uśmierzaniu buntów chłopskich. W latach 1937-1938, jako członek wojskowego trybunału wojskowego, wydał kilkaset wyroków śmierci w sfabrykowanych procesach stalinowskich. Pracował również jako doradca w sowieckiej misji wojskowej w Chinach. I niech ktoś nie pomyśli, że jego celem życiowym było przejście na stronę niemiecką.
W wyniku bezsensownych rozkazów dowództwa Armii Czerwonej w Moskwie, jego 2 Armia Uderzeniowa znalazła się w niemieckim okrążeniu i została rozbita. Po dwutygodniowej tułaczce Andrzej Własow poddał się Niemcom. Niemcy zaczęli go wykorzystywać propagandowo dopiero w 1944 roku, a Himmler pozwolił mu na utworzenie samodzielnych oddziałów rosyjskich, które przyjęły nazwę Rosyjska Armia Wyzwoleńcza (Ruskaja Oswoboditielnaja Armia). Żołnierze z naszywką ROA pojawili się już w 1943 roku, bo niemieckie Oberkommando der Heeres wydało bowiem rozkaz, by wszyscy ochotnicy z dawnych terenów sowieckich nosili taki znak rozpoznawczy. Służyło to stwarzaniu wrażenia, że zjawisko to ma charakter masowy. Obowiązkowo nosili je także hiwisi, byli jeńcy wojenni z Armii Czerwonej i sowieccy cywile w służbie armii niemieckiej, wykonujący czynności pomocnicze.
ROA po sformowaniu i wysłaniu ich na front okazali się jednostka niezwykle bitną i zdyscyplinowaną, co wprawiało w podziw dowódców niemieckich. Tym bardziej, że tzw. własowcy nie mogli liczyć na jakąkolwiek litość przy schwytaniu. Kula w łeb! Na litość nie mogła liczyć też schwytana rodzina własowca. Jak to przy odpowiedzialności zbiorowej. Wsie pod stienku! Gdy Czesi wywołali pod koniec wojny powstanie w Pradze, mające na celu wypędzenie Niemców, zwrócili się po linii słowiańskiej o pomoc do generała Siergieja Kuźmicza Buniaczenki z Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej. Generał podążył z pomocą dla walczącej Pragi, ratując powstanie przed klęską, która niechybnie by nastąpiła, tak jak w Warszawie, kiedy uważano, że Armia Niemiecka jest tak słaba, że można. W walkach z niemieckim sojusznikiem poległo 300 żołnierzy i oficerów 1 Dywizji Piechoty (KONR). A potem Czesi zażądali…wycofania antysowieckich sił rosyjskich z Pragi. (???)
Wielkim bandytą po stronie Hitlera był niejaki Bronisław Władysławowicz Kamiński, dowodzący 29 Dywizją Grenadierów SS (1 rosyjska) (niem. Waffen-Grenadier-Division der SS). Dywizja ta często nazywana była Waffen-SS Division „RONA”(Ruskaja Osoboditielnaja Narodnaja Armia). Kamiński był synem Polaka i Niemki. Żadnego narodu tak nienawidził jak Polaków. Wspominał nas jedynie w sposób obelżywy. Jego zbrodnie to głównie gwałty, grabieże, mordy, także w szpitalach.. Również w Powstaniu Warszawskim. Do Własowa nie chciał się przyłączyć, marzył – poprzez swoje dobre stosunki z Himmlerem -wysadzić Własowa z siodła i zostać rosyjskim Fuehrerem. Nie udało się! Został rozstrzelany przez samych Niemców, ale nie za zbrodnie wojenne, a za niesubordynację i unikanie walki (???) Niemcy przez jakiś czas utrzymywali wyrok w tajemnicy przed jego żołnierzami, a samą dywizję Waffen-SS Division „RONA” rozformowano i włączono w skład ROA Własowa.
Innym rosyjskim oddziałem walczącym u boku armii niemieckiej był XV Kozacki Korpus Kawalerii SS (XV Kosaken-Kavallerie-Korps), stworzony na bazie 1 Kozackiej Dywizji Kawalerii. Dowódcą Korpusu był Górnoślązak, gen. Helmuth von Pannwitz , który już w młodości zafascynowany był Kozakami i z rodzinnej Opolszczyzny często jeździł do Częstochowy, by przyglądać się musztrze paradnej Kozaków. W czasie powstań śląskich walczył we Freikorpsie, ale już w dwudziestoleciu międzywojennym był rządcą, w dobrach radziwiłłowskich. Mówił biegle po polsku i w tym języku wydawał komendy. Przeszedł nawet na prawosławie. Korpus wykorzystywany był przede wszystkim w Jugosławii do walki z komunistyczną partyzantką, ale na tym tle ciągle dochodziło do niesnasek. Kozacy chcieli na Front Wschodni do walki z bolszewikami. Ściągano kilkakrotnie - dla polaryzowania nastrojów w Korpusie Kawalerii SS - gen. Piotra Krasnowa, kiedyś atamana Wojska Dońskiego, które od pokoleń służyło sumiennie carowi. Piotr Krasnow był monarchistą, z takim Własowem nie chciał mieć nic wspólnego. W czasie Powstania Bokserów w Chinach( 1899-1901) i w czasie wojny 1904- 1905 był korespondentem wojennym. Tworzył Republikę Dońską. W Niemczech kierował Bractwem Rosyjskiej Prawdy. Napisał i wydał ponad 20 książek. Jako prawosławny monarchista, od 1942 roku stanął na czele Centralnego Biura do Spraw Kozackich i Administracji Wojsk Kozackich w Berlinie. Nienawidził bolszewików, a komunizm utożsamiał z Żydami.. Sympatyzował z Polakami. O tajnej operacji Keelhaul, ustanowionej w Jałcie, nie wiedział. Próbował ratować swoich rodaków we Włoszech, spotykając się osobiście z amerykańskim generałem Alexandrem, którego znał jeszcze z okresu wojny domowej w Rosji. Kozaków się uratować nie dało, bo porozumienie ze Stalinem zapadło, a Brytyjczycy sprytnie rozbroili Kozaków, wzywając oficerów na pozorowaną naradę.
Cała tragedię Kozaków, którzy nie byli „obywatelami” sowieckimi; mieli paszporty: jugosłowiańskie, niemieckie, bułgarskie, francuskie, a nawet polskie - opisał bardzo przejmująco i dokładnie Józef Mackiewicz, w swojej książce „Kontra”, którą mam na półce i którą przeczytałem kilka lat temu. Kozacy z Włoch przeszli do Austrii, gdzie w miasteczku Judenburg zostali przekazani Armii Czerwonej, załadowani i wysłani do sowieckiego łagru. Wraz z gen. Piotrem Krasnowem. Na pewną śmierć! Bolszewicy wymordowali większość rodziny Piotra Krasnowa, ale ciekawostka. Jego wnuk, Mikołaj Krasnow (Migiel Krasnoff), obywatel Chile, był wysokiej rangi wojskowym i pracował dla gen. Pinocheta, gdy ten powstrzymywał komunizm w swoim kraju. Pracuje jako menadżer hotelu wojskowego i jest oskarżony przez chilijską lewicę o „łamanie praw człowieka”. Bo to co robili komuno-socjaliści z Salwadorem A. w Chile, to nie było łamanie praw człowieka. Bo komunizm nie jest łamaniem praw człowieka. Zgodnie z zawartym z Niemcami porozumieniem Kozacy nie byli wykorzystywani do działań przeciwko „królewskiej” partyzantce czetników gen. Drazy Mihajlovicia. Dochodziło natomiast do starć z formalnym sojusznikiem, chorwackimi ustaszami. Gdzie tylko pojawili się Kozacy – działalność partyzantki komunistycznej natychmiast ustawała. Niemcy mogli na Kozakach polegać. I nie chcieli walczyć pod rozkazami „bolszewika” Własowa.
Jeszcze inną formacją wojskową walczącą po stronie Niemiec była 1 Rosyjska Armia Narodowa (Ruskaja Nacjonalnaja Armia) walcząca pod dowództwem gen. Borysa Aleksiejewicza Smysłowskiego ps. Artur Holmston. Smysłowski trzymał stronę „białych” przeciwko bolszewikom, w czasie wojny domowej. Potem był na emigracji w Polsce, związany z masonerią. Był wolnomularzem Starożytnego i Pierwotnego Rytu Memphis-Misraim. Działał także w loży „Piramida Północy”, przewodniczył kapitule „Pelikan pod Jutrzenką Wschodzącą” Współpracował z Abwehrą , wywiadem wojskowym. W latach 1928-1932 przeszedł kursy w Reichswerze. W 1943 roku stanął na czele tzw. Sonderstab R- struktury do walki z sowieckim ruchem partyzanckim i spadochroniarzami. Przeżył nawet zamach na niego zorganizowany przez Armię Krajową, w maju 1944 roku.
Został dowódcą 1 Rosyjskiej Dywizji Narodowej, a od 4 kwietnia 1945 roku 1 Rosyjskiej Armii Narodowej i generałem brygady. Nie wpadł w ręce Stalina. Wraz z pięciuset żołnierzami znalazł się w neutralnym Lichtensteinie. Potem wyjechał do Argentyny, gdzie zaprosił go Peron. Tam założył jeszcze Wojenno-Wyzwoleńczy Ruch im. Suworowa. Smysłowski zmarł w Lichtensteinie w roku 1988.
W 1945 roku doszło jeszcze do powstania Komitetu Wyzwolenia Narodów Rosji, który obradował w Pradze. Na czele Komitetu stanęli: Andrzej Własow, Georgij Żylenkow, Wasilij Małyszkin, Fiodor Truchin, Michaił Meandrow, Władimir Bojarski, Wiktor Malcew, Siergiej Buniaczenko. Wszyscy przekazani stronie sowieckiej. Osobne formacje mieli Gruzini, Azerowie, Tatarzy , Kałmucy, Ukraińcy, Łotysze czy Litwini.
Chociaż Ukraińcy (SS Galizien) czy Białorusini służyli również w formacjach rosyjskich. Bo kto bronił do końca bunkra Hitlera?
Przecież nie Niemcy, a SS-mani z innych krajów. Norwegowie, Holendrzy, Finowie … - o ile nie pomyliłem narodowości, bo piszę ten fakt z pamięci. Prawda, że prawda jest ciekawa? Tylko trzeba mieć czas, żeby do niej dotrzeć… A ja mam tak mało czasu…
* „Przeciąganie pod kilem” - brutalna egzekucja w marynarce wojennej stosowana ponoć od czasów średniowiecza, polegająca na skrępowaniu i przywiązaniu skazanego do liny, a następnie wyrzuceniu go za burtę i przeciągnięciu na drugą stronę pod dnem (kilem) statku. Przeważnie kończyła się utonięciem skazańca i okaleczeniem ciała przez muszle i skorupiaki pokrywające dno statku - przypisek mój.
Źródło: Waldemar Jan Rajca, blog “Orwell 2006”: http://waldemar-rajca.blog.onet.pl/2009/12/26/jedynie-prawda-jest-ciekawa-dalszy-ciag-ciekawosci/ |